11 maja 2010 odbyło się majowe spotkanie Klubu Informatyka zatytułowane „Kochajmy się jak IT z biznesem”. Gośćmi spotkania byli (w kolejności alfabetycznej:
- Sebastian Jamróz (Janssen-Cilag)
- Albert Jarosz (Medicover)
- Bogdan Pluta (Związek Producentów Audio Video)
- Krzysztof Wysocki (Oracle Polska)
- Jarek Żeliński (IT-Consulting).
Już na wstępie Sebastian i Bogdan wykazali się talentem aktorskim, prezentując scenkę odbioru systemu (Panie Dyrektorze, wszystko działa zgodnie ze specyfikacją). Generalnie wszyscy raczej zgodzili się, że oprócz specyfikacji warto znać cel – po co to robimy, jednak co do metody ustalenia tego celu koncepcje były już rozmaite. Nie jestem pewna, ale chyba najlepsza byłaby telepatia…
Rozmawialiśmy sporo o definiowaniu potrzeb biznesu. Wracał jak bumerang temat specyfikacji / dokumentacji i tego, że z jednej strony moze i ona jest potrzebna, z drugiej strony biznes jej nie rozumie, z trzeciej – nie czyta, nie mówiąc o podpisywaniu sie pod nią „dla świętego spokoju”. Jako przydatna alternatywa wskazane zostało prototypowanie, choć pewnie nie zawsze można je zastosować.
Sporo kontrowersji wzbudziła kwestia partnerstwa IT – biznes. Czy IT pełni wyłacznie rolę usługową? Czy możliwe i sensowne jest, żeby to IT zgłaszało propozycje rozwiązań, które np. zwiększą przewagę rynkową firmy? Wydaje się, że przeważył pogląd, że IT jest usługodawcą (a jeśli chce wymyślać koncepcje biznesowe, to niech się przeniesie do biznesu). Podkreślono jednak rolę wzajemnego szacunku dla swoich kompetencji i osiąganych rezultatów.
Bardzo do mnie trafiła taka obrazowa koncepcja stolików, nad którymi są tabliczki określające role, np: „analitycy”, „programiści” itd. Czy nie jest tak, ze wiele problemów wynika z grania cudzej roli, albo – złego grania własnej? Skoro siedzimy przy stoliku „programiści”, zajmijmy się programowaniem. Czyli – róbmy swoje, tak długo, dopóki nie zdecydujemy, że chcemy się przesiąść do innego stolika.
Było tez o handlowcach polujących na niedźwiedzie i o różnych ciekawych metodach sprzedawania projektów informatycznych. Czy da się uniknąć sytuacji, kiedy IT zostaje sam na sam z upolowanym (ale ciągle żywym) niedźwiedziem? Czy można częściej rozważać inne niż „stała cena” modele kontraktu, co mogłoby byc korzystne zarówno dla IT, jak i dla biznesu?
Serdecznie dziękuję Gościom za przygotowanie się do spotkania i za aktywny w nim udział. Równie serdecznie dziękuję wszystkim uczestnikom za udział w dyskusji… a tym najbardziej wytrwałym – za wspólne finalne odśpiewanie „Grande valse brillante” – tylko mnie nie pytajcie, dlaczego :)))
relacjonowała Anna Ostaszewska